czwartek, 23 listopada 2017

Granica laotańsko-kambodżańska

Przeczytałem sporo relacji na temat podróży z rejonu Czterech Tysięcy Wysp w Laosie do Kambodży - Phnom Penh lub Siem Reap i nastawiałem się na bardzo ciężką podróż. Najwyraźniej wiele się zmieniło w ostatnich latach. Na tripadvisorze i podobnych forach straszą posty z 2014 i 2015 roku.

Autobus Sorya z Nakasang do Phnom Penh
Obecnie z Nakasang wyjeżdża autobus Sorya. To są klimatyzowane autobusy, których jakość i obsługa nie odbiega od dalekobieżnych linii tajskich. Co więcej chętni mogą oddać swoje paszporty pracownikowi Soryi, który załatwia dla nich formalności graniczne. Nie zdecydowałbym się pewnie na to, ale wyruszyłem z grupą kilkunastu Czechów, z tego samego guesthouse'a, tą samą łodzią i wszyscy oni to zrobili. Cena jest o kilka dolarów wyższa od tej o której czytałem na forum (po uwzględnieniu łapówek dla kambodżańskich pograniczników).

Prawie nie zauważyłem granicy. Najpierw z autobusu zostali wyproszeni ci co mieli załatawiać formalności sami - trochę więcej niż połowa. Potem pojechaliśmy i kiedy autobus się zatrzymał, okazało się, że jesteśmy w Kambodży. My poszliśmy na obiad do barów, a po niecałej godzinie dostaliśmy nasze paszporty z wizami. Druga grupa - ta która wszystko załatawiała sama - dotarła do autobusu mniej więcej w tym samym czasie.

Droga, która miała być koszmarna, została najwyraźniej odnowiona. Były dwa odcinki na których jechaliśmy bardziej po żwirze, niż asfalcie, wzbijając tumany kurzu. Jednak większość drogi była w dobrym stanie i poruszaliśmy się z prędkościami nieosiągalnymi na laotańskich wertepach. A na tych gorszych odcinkach trwały już jakieś prace. Gdyby nie przystanek na stacji obsługi Soryi, gdzie część ludzi dopiero zjadła swój obiad, to dojechałbym do Kratie przed 15. Dla porównania na forach sprzed paru lat była informacja o 20 wieczorem. W tym momencie żałowałem, że nie pojechałem do razu do Phnom Penh.

Kilkadziesiąt kilometrów od granicy wysiedli ludzie podróżujący do Siem Reap - mieli się przesiąść do minibusa, który już na nich czekał i też wyglądał całkiem nieźle.

Niewiele jest do zwiedzania w Kratie. Ciekawsze obiekty znajdują się poza nim, ale każdy jest na kilkugodzinną wyprawę. Wzdłuż Mekongu ciągnie się ładna promenada, z której można oglądać zachód słońca nad rzeką. Jest nocny targ, ale nieporównanie mniejszy od tych laotańskich. Zjadłem amok - zawiniętą w liście, pyszną, pachnącą ziołami kambodżańską potrawę. I na tym właściwie zakończyłem zwiedzanie miasta. Znalazłem jeszcze biuro Soryi i kupiłem sobie bilet na jutro. Wyjeżdżam wcześnie rano do Phnom Penh.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz