niedziela, 10 grudnia 2017

Podsumowanie - 2017: Północna Tajlandia - Laos - Kambodża


  • Pierwszy raz pojechałem do Azji o tej porze roku i to był strzał w dziesiątkę. Przez prawie cały czas miałem słoneczną pogodę (dla porównania: Rangun w porze deszczowej w zeszłym roku).
  • Dokładnie wykonałem swój plan, choć chwilami (jak w Kong Lor) był zagrożony. Z drugiej strony rezerwując wszędzie pokoje nie zostawiłem sobie miejsca na zmiany, czego chwilami żałowałem.
  • Jest jeszcze inny problem z wcześniejszym rezerwowaniem miejsc. Jeżdżąc dziwnymi autobusami, uciekając ze wsi gdzie właściciel hostelu uparł się nas zatrzymać, imprezując na łodziach, zdobywałem ciekawych znajomych, których następnie traciłem, gdy oni szli szukać noclegu, a ja swojej (zazwyczaj droższej) rezerwacji. Mało tego, czasem płaciłem więcej za gorsze warunki, niż gdybym poszukał czegoś na miejscu - było tak na Don Det.
    • W następnym roku będę to musiał dokładnie przemyśleć, czy faktycznie chce sobie nadal rezerwować pokoje wcześniej. Być może zrobię kilka rezerwacji, ale tylko w tych najbardziej turystycznych miejscach.
  • Planując podróż co do dnia miesiąc wcześniej i rezerwując wszędzie pokoje, nie zachowuje się jak ci backpackerzy których spotkałem, no i raczej backpackerem nie jestem. Najmniej przyjemne momenty jednak w czasie tych wakacji to były różnego rodzaju interakcje ze zwykłymi turystami (jak w Kampong Phluk). Czasem drażnią mnie tacy ludzie, a czasem śmieszą - jak grupa ludzi która zdecydowała się nie jeść (dobrego) śniadania - bo było w hotelu tylko tajskie.
  • Seksturyści to osobna kategoria i najgorsza zaraza. Dresiarstwo wybierające się do Bangkoku poimprezować... Siedemdziesięcioletnie dziadki publicznie obmacujące prostytutki - jeden taki wypłoszył swoim zachowaniem wszystkich pozostałych gości z pubu. Czasem jest to bardziej widoczne w małych miastach (Chiang Rai, Wientian). W wielkich giną w tłumie.
  • Podróżowanie po Kambodży jest śmiesznie proste, zwłaszcza kiedy przyjedzie się tu po Laosie. Bilety autobusowe można kupić przez internet, a jedyny powód żeby tego nie robić, to transport z hotelu dostępny przy zakupie biletu u konsjerża albo przez agencję turystyczną.
    • Natomiast komunikacja publiczna w kambodżańskich miastach nie istnieje. Jest tylko jedna eksperymentalna linia autobusowa w Phnom Penh. Najlepszy sposób poruszania się po miejscowych miastach to tuk tuki.
  • Podróżowanie między głównymi miastami w Tajlandii jest podobne proste. Miasta mają rozbudowaną sieć połączeń lokalnych i czasem warto poszukać songthaew albo lokalnego autobusu, a wcześniej informacji o nich w internecie - są znacznie tańsze od taksówek czy tuk tuków.
  • Przemieszczanie się po Laosie jest natomiast trudne z kilku powodów:
    • Cześć dróg jest bardzo zniszczona, lub przeciwnie wykuta niedawno między skałami, bez położonego solidnie asfaltu. Na północy jeździ się przez góry. Serpentyny, zjazdy i podjazdy zdają się nie kończyć nigdy.
    • Do niektórych miejsc nie docierają autobusy, lub dociera tylko jeden dziennie. Trzeba korzystać z lokalnych songthaew.
    • Laotańczycy czasem bywają niesłowni. Jeśli mu się to nie opłacało, bo na przykład byłem sam jeden, to kierowca nie podwiózł mnie do dworzec autobusowy, tylko porzucił przy publicznym autobusie, który miał mnie dowieźć na miejsce. Inny w Phonsavan nie zjawił się w ogóle - tam uratował mnie właściciel hostelu.
  • Wientian ma jednak rozbudowaną sieć autobusów miejskich i często warto z nich korzystać (tanio i niezawodnie) zamiast z drogich tuk tuków.
  • Właściwie wszędzie gdzie pojechałem podobało mi się. Gdybym miał jednak bardziej elastyczny plan to zostałbym dłużej na Czterech Tysiącach Wysp, a wyjechał wcześniej z Równiny Dzbanów.
  • No i żałuję, że nie zobaczyłem Vat Phou w Champasak. Może w kolejnych latach, razem z dłuższym zwiedzaniem Kambodży?
    • W Kambodży mi się podobało bardzo i chętnie bym tam spędził jeszcze miesiąc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz