sobota, 9 grudnia 2017

Kajaki na Mekongu

Zachód słońca po burzy
To zdjęcie zrobiłem po burzy, która przeszła nad rejonem Czterech Tysięcy Wysp na Mekongu, tuż przed zachodem słońca. Chwilę później wsiedliśmy na kajaki i popłynęliśmy kilka kilometrów w dół rzeki, na Don Det.

Dla mnie, który przez całą podróż polował z aparatem na zachody słońca, to był moment magiczny. Aparat oczywiście powędrował do nieprzemakalnej torby, a ja musiałem skupić się na wiosłowaniu, nie mogłem więc udokumentować tego co działo się dalej.

Niebo, tu jeszcze dość mroczne po chwili rozjaśniło się, a rzeka zapłonęła złotem. Nad lasami na lewym brzegu, nisko płynęły niewielkie biało-złote obłoki, ostro odcinające się od znacznie ciemniejszego nieba w tle.

Było względnie cicho, tylko z chlupotem wioseł i rzeki. Płynąłem kolejny raz z jednym z przewodników, ponieważ nie miałem nikogo do pary. O ile rano trafił mi się gaduła, który opowiadał o sobie, dużo mnie też wypytywał, to ten o zachodzie słońca prawie się nie odzywał.

W pewnym momencie ciszę przerwał ryk syren na brzegu, a potem odgłos wybuchu. Kolejne przypomnienie o tym jak poraniony jest ten kraj, w którym w obawie przed niewybuchami nie wolno zejść z utartych szlaków.

Zbliżaliśmy się już do Don Det, gdy znów zaczął padać deszcz. Musiałem przyspieszyć. Szkoda, wszystko to trwało pewnie z 15 minut. Mógłbym płynąć tak godzinami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz