![]() |
Zachód słońca po burzy |
Dla mnie, który przez całą podróż polował z aparatem na zachody słońca, to był moment magiczny. Aparat oczywiście powędrował do nieprzemakalnej torby, a ja musiałem skupić się na wiosłowaniu, nie mogłem więc udokumentować tego co działo się dalej.
Niebo, tu jeszcze dość mroczne po chwili rozjaśniło się, a rzeka zapłonęła złotem. Nad lasami na lewym brzegu, nisko płynęły niewielkie biało-złote obłoki, ostro odcinające się od znacznie ciemniejszego nieba w tle.
Było względnie cicho, tylko z chlupotem wioseł i rzeki. Płynąłem kolejny raz z jednym z przewodników, ponieważ nie miałem nikogo do pary. O ile rano trafił mi się gaduła, który opowiadał o sobie, dużo mnie też wypytywał, to ten o zachodzie słońca prawie się nie odzywał.
W pewnym momencie ciszę przerwał ryk syren na brzegu, a potem odgłos wybuchu. Kolejne przypomnienie o tym jak poraniony jest ten kraj, w którym w obawie przed niewybuchami nie wolno zejść z utartych szlaków.
Zbliżaliśmy się już do Don Det, gdy znów zaczął padać deszcz. Musiałem przyspieszyć. Szkoda, wszystko to trwało pewnie z 15 minut. Mógłbym płynąć tak godzinami.
Niebo, tu jeszcze dość mroczne po chwili rozjaśniło się, a rzeka zapłonęła złotem. Nad lasami na lewym brzegu, nisko płynęły niewielkie biało-złote obłoki, ostro odcinające się od znacznie ciemniejszego nieba w tle.
Było względnie cicho, tylko z chlupotem wioseł i rzeki. Płynąłem kolejny raz z jednym z przewodników, ponieważ nie miałem nikogo do pary. O ile rano trafił mi się gaduła, który opowiadał o sobie, dużo mnie też wypytywał, to ten o zachodzie słońca prawie się nie odzywał.
W pewnym momencie ciszę przerwał ryk syren na brzegu, a potem odgłos wybuchu. Kolejne przypomnienie o tym jak poraniony jest ten kraj, w którym w obawie przed niewybuchami nie wolno zejść z utartych szlaków.
Zbliżaliśmy się już do Don Det, gdy znów zaczął padać deszcz. Musiałem przyspieszyć. Szkoda, wszystko to trwało pewnie z 15 minut. Mógłbym płynąć tak godzinami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz