poniedziałek, 25 lipca 2016

Bezchmurna noc w Dubaj


Tak zatytułował to zdjęcie mój telefon. Na zewnątrz jest noc, ale temperatura nadal w okolicach 40 stopni. Po klimatyzowanym samolocie spotkanie z powietrzem nad rozgrzaną płytą lotniska było lekko porażające.

Mam za sobą lot najbardziej międzynarodowym samolotem w życiu. Wszystkich było tam po trochu, także dlatego, że wracały z Polski drużyny sportowe z jakichś mistrzostw. Dubaj widziałem tylko przez chwilę - rozświetlone miasto z ogromnymi alejami, które wyrosło nam nagle nad morzem - samolot skręcił, bo wcześniej widzieliśmy tylko ciemność. W oddali, na horyzoncie było widać dzielnicę wieżowców z wieżą Burdż Chalifa.

Teraz siedzę na lotnisku, jestem już po darmowym posiłku - dostaje się taki, jeśli trzeba czekać przez dłuższy czas na przesiadkę w Emirates - który mnie jednak rozczarował. Korzystam z ostatnich minut darmowego internetu i się nudzę. Pewnie jeszcze przejdę się po sklepach, choć i tak niczego nie kupię, bo nie będę przecież wiózł zakupów do Azji. Następny lot mam o trzeciej w nocy. Przydałoby się przespać, ale nie dam raczej rady na tych krzesełkach, tym bardziej że wedle polskiego czasu pora nie byłaby jeszcze odpowiednia. To chyba nawet dobrze, że się wymęczę, powinno być łatwiej jutro w Bangkoku. Jak pamiętam swoje pierwsze dni w Szanghaju, to nie udawało mi się zasnąć przed czwartą.

Lotnisko jest gigantyczne, większe nawet od Monachium czy Frankfurtu. Pomiędzy terminalami wiózł mnie pociąg metra, ale takiego które funkcjonuje właśnie tylko w obszarze lotniska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz