Pół godziny przed dotarciem na miejsce, w oddali widać łunę świateł. Wkrótce przekonam się, że to nie światła miasta, tylko uliczne światła kompletnie pustych, wielopasmowych autostrad. Nay Pyi Taw jest nimi poprzecinane. W nocy sypiają na nich psy. Kiedy jechałem taksówką, był to jedyny samochód na całej długości takiej arterii.
Osiem pasów w jedną stronę |
Autobus nie wjeżdża nawet do Nay Pyi Taw, zatrzymujemy się na dworcu w Pyinmanie. Natychmiast otacza mnie tłum kierowców taksówek, którzy długo dyskutują lokalizację mojego hotelu. Pokazuję im ją na Google Maps - pojechaliśmy, ale później i tak się zgubili. Miejscowi nie znają i nie lubią Nay Pyi Taw. Do hotelu jadę z dwoma Birmańczykami (kierowcy towarzyszy zmiennik). Kiedy jedziemy przez dzielnicę hoteli, słyszę jak komentują coś po birmańsku i dodają do tego z drwiną angielskie słowo "city". Widok jest rzeczywiście absurdalny. Z jednej strony pustej autostrady ciągną się kolejne kompleksy hoteli, każdy ogromny i oddalony od sąsiadów - w Nay Pyi Taw nie widziałem jeszcze zwartej zabudowy. Z drugiej mroczna pustka - lasy, pola lub łąki.
Tu się właśnie zgubiliśmy. Muszę jeszcze raz pokazać (kierowcy taksówki!) jak dojechać na miejsce. Skręcamy w kolejną, tym razem węższą ulicę i jedziemy przez następną pustkę - na mapie Google ten obszar jest oznaczony jako "Diplomatic Housing Estate" - w okolicy widzę co najwyżej kilka domów.
Typowa ulica |
Mój hotel jest taki sam jak miasto - ogromny i pusty. Jestem jednym z kilku gości. Śniadanie jadłem zupełnie sam w wielkiej jadalni. Na każdego z nas przypada chyba po dwadzieścia osób obsługi. Cena jest wysoka jak na Mjanmę, ale niższa od cen pokoi w Polsce - nie mam pojęcia jak się utrzymują. Możliwe, że hotel jest w jakiś sposób subsydiowany.
Po południu pojechałem na miasto. Niestety nie było mowy o samodzielnym poruszaniu się. Piechotą przeszedłbym wiele kilometrów nim spotkałbym innego człowieka. Komunikacja publiczna? Co miałaby tu wozić, powietrze? Musiałem wynająć taksówkę od hotelu - kilka godzin było droższe niż dzień taksówki w Mandalaju.
Za dnia miasto robi jeszcze gorsze wrażenie niż w nocy. Jest nieprawdopodobnie puste. Nie ma tu nawet pól, tylko lasy. Pomiędzy lasami, w odległości kilometrów od siebie, rządowe budynki. Widziałem tylko jedno małe osiedle i kilka domów. Niektóre z ulic mają po dziesięć pasów w jedną stronę. Na minutę przejeżdża nimi jeden albo dwa samochody. Co jakiś czas przejeżdżaliśmy przez ogromne, kompletnie puste ronda. Bliżej centrum zaczęliśmy widywać troszeczkę więcej ludzi i samochodów, ale nic poza tym nie wskazywało na to, że jesteśmy w dużym mieście.
Parlament zza ogrodzenia |
Widok na miasto |
Wróciłem do hotelu i czekam teraz na poranny autobus.
Album ze zdjęciami z Nay Pyi Taw udostępniłem tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz